poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział jedenasty



Zuza: Wiesz, tak sobie myślę ostatnio... właściwie to czemu my się jeszcze nie spotkałyśmy?
Weronika: Nie bardzo rozumiem..?
Zuza: No, w realu. Gdzie mieszkasz?
Weronika: Em…
Zuza: No gdzie? :>
Weronika: Gdzieś na Dolnym Śląsku...
Zuza: Super, ja też! To jak, w sobotę?:D
Weronika: Hm, przystopuj… sama nie wiem :/
Zuza: Jak to? Nie chcesz?:(
Weronika: Nie że nie chcę, po prostu…
Zuza: Po prostu?
Weronika: Cholera, sory, ale muszę spadać. Paaa!
Zuza: Ej no, czekaj!......

Czy ja napisałam coś nie tak? – zastanawiała się Zuza. Do tej pory uważała, że wszyscy wirtualni przyjaciele dążą do spotkania w rzeczywistości, chcą poznać się od innej strony. Czy Weronika była jakimś ewenementem? Co było z nią nie tak? Może chciała coś ukryć? Może się czegoś wstydziła? Zuza sama nie wierzyła w swoje podejrzenia. Miała zdjęcie koleżanki i nie odniosła wrażenia, by ta miała czego się wstydzić. Właściwie nigdy nie zastanawiała się, dlaczego dziewczyna napisała akurat do niej. Może po prostu koszmarnie jej się nudziło i wyszukiwała osoby z okolicy, z którymi mogłaby pogadać?
Nagle dopadł ją jakiś dziwny rodzaj przygnębienia. Obawiała się, że przez swoją śmiałą propozycję bezpowrotnie straciła kontakt z jedyną osobą, która wydawała się ją rozumieć. Z drugiej jednak strony zrobiła właśnie tak, jak owa osoba jej kazała – postawiła sprawę jasno, odważnie o coś zapytała, otworzyła się. Dlaczego ludzie muszą mieć w sobie tak wiele sprzeczności?
I to właśnie teraz! Teraz, kiedy miało dojść do punktu kulminacyjnego całego planu. Teraz, kiedy jej praca nad sobą i proces otwierania się na ludzi miały zostać wystawione na ciężką próbę. Teraz, kiedy Weronika kazała jej wyjść do ludzi, nauczyć się bawić. Teraz, kiedy cała zbierana w niej odwaga miała znaleźć ujście. Właśnie TERAZ miała radzić sobie sama.
A może było to częścią całej koncepcji? Może Wera wróciła do metody „Zostaw. Ją. Samą. I. Zobacz. Jak. Sobie. Poradzi”? Ten sposób rozwiązywania problemów znacznie mniej jej się podobał i był długotrwały, ale skuteczny. Chcąc nie chcąc, musiała zaryzykować.

***

– Mamo…
– Tak, kochanie? – Pani Ewa w ostatnim czasie wyjątkowo usilnie starała się utrzymywać dobre kontakty z córką, która stawała się coraz bardziej impulsywna. Nie do końca akceptowała jej zmiany, ale zauważyła, że popycha ją to do kontaktu ze światem, dlatego odpuściła sobie wszelkie rozmowy wychowawcze.
– Mam do ciebie pewną… sprawę.
– Słucham.
– Chciałabym pójść na imprezę.
– Na imprezę? – Zdziwienie matki osiągnęło pewnego rodzaju apogeum. Sądziła, że się przesłyszała.
– Tak, na imprezę.
– Przecież ty nigdy nie chodziłaś na imprezy…
– Wiem. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Matka wyszła już ze stanu odrzucenia, przechodząc w negocjacje.
– Nie sądzę, by był to dobry pomysł.
– Ale dlaczego? Jestem już prawie dorosła. – Zuza nie traciła głowy. Spodziewała się takiej reakcji i spokojnie recytowała przygotowane wcześniej argumenty.
– Dobrze więc. Z kim chcesz się udać na tę… imprezę?
– No… sama?
– Jak to sama? Przecież na imprezy nie chodzi się w pojedynkę.
– A jak inaczej mam poznać jakichś ludzi? Nie mam tutaj znajomych.
– I uważasz, że dyskoteka to dobre miejsce na poznawanie przyjaciół, tak?
– A dlaczego nie? Nie tylko alkoholicy i ćpuni chodzą na imprezy. Wybiorę jakiś spokojny klub.
– Klubów jej się zachciało… – mruknęła pod nosem kobieta, mając nadzieję, że jej słowa nie zostaną usłyszane.
– No więc jak? Mogę?
– Idź do ojca.
Zuza westchnęła cicho. Nie znosiła tej cechy w rodzicach. Od zawsze wzajemnie przerzucali na siebie obowiązki i decyzje, nawet jeśli chodziło o coś tak prozaicznego jak pierwszy wypad do kina czy noc spędzona u koleżanki. Po wyjściu przez córkę z podstawówki odzwyczaili się od konieczności udzielania odpowiedzi na tego typu pytania. Zuza postawiła na stateczne, bezpieczne życie, a im w pełni to odpowiadało. Sądzili, że wiek buntowniczy powinna właśnie kończyć, a nie rozpoczynać.

***

Życie nauczyło ją, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze da się coś zrobić, nawet jeśli możliwe rozwiązania nie przynoszą stuprocentowej satysfakcji. Kombinatorstwo jest nierozerwalnie powiązane z instynktem samozachowawczym. W przypływie nagłej fali sprytu postanowiła poczekać ze swoim pytaniem do ojca na stosowny moment – a stosownym momentem był każdy, w którym podchmielony Andrzej miał szampański humor.
– Tato..?
– Tak, córuniu?
– Mogę iść na imprezę?
– Ale że na jaką imprezę? – Z dużym wysiłkiem ojciec uniósł brwi, próbując przeanalizować pytanie.
– No, na mieście. Chciałabym kogoś poznać, prawie nikogo tutaj nie znam i…  
– Jasne, jasne. Ale teraz cii! Może te cioty w końcu strzelą jakiegoś gola…
Zuza, z kpiącym uśmieszkiem na ustach, poszła do swojego pokoju i opadła na łóżko. To nie było trudne – stwierdziła. Z każdą kolejną chwilą coraz szybciej opuszczał ją optymizm. Wróciły obawy, niepewność, lęk. Pocieszała się myślą, że przecież w każdej chwili będzie mogła się wycofać i spróbować za jakiś czas.
 Dynamiczność, z jaką realizował się plan jej i Weroniki, zaczęła ją nieco przerażać. 

____________________________________________________

Muszę rozwinąć wątek zmiany Zuzy, nim przejdę do sedna. Samą mnie to irytowało, bo wolałam przejść już do konkretów, ale czasem trzeba być dokładnym. Na szczęście mój ulubiony rozdział jest coraz bliższy publikacji.
Nie ukrywam, że skupiam się bardziej na blogu prywatnym, głównie dlatego, że wiele się u mnie dzieje. Niestety, aktualnie jestem tak nieszczęśliwa, jak tylko nieszczęśliwym być można, dlatego niezbyt owocnie mi idzie kończenie opowiadania... 
Zamówiłam szablon. Poprzednie zamówienie przepadło wraz z szabloniarką. Może tym razem się uda.
Ściskam i w chwilach mojej nieobecności tutaj zapraszam na tamtego bloga, o ile oczywiście macie adres. Jeśli nie, chętnie podam - prywatnie.

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.

23 komentarze:

  1. Rozdział oszczędny, ale tak to już z Tobą, droga autorko, bywa.
    Jednak o ile w poprzednich notkach nic mnie szczególnie nie raziło, bo sama nie należę do osób bezbłędnych i nie czepiam się mało istotnych szczegółów, o tyle w tym rozdziale znalazły się momenty, w których włos zjeżył mi się na głowie:
    "Momentalnie trafił ją jakiś dziwny rodzaj przygnębienia" - Nie jestem przekonana do pomysłu, że rodzaj przygnębienia może kogoś trafić. Lepiej zabrzmiałoby, gdyby DOPADŁ ją dziwny rodzaj przygnębienia.
    I to "momentalnie". Rany, może tylko ja na pytanie "Masz coś do wyrazu 'momentalnie'?!" odpowiadam "Tak, dosyć sporo!", ale razi mnie on w narracji.
    Haha! Jest nawet historia z tym związana!
    Moja kuzynka od czwartej klasy podstawówki aż po gimnazjum ciągle powtarzała "momentalnie" i dlatego na sam dźwięk tego słowa mózg wylewał mi się uszami.
    "No, na mieście. Chciałabym kogoś poznać, prawie nikogo tutaj nie znam i…" - NA MIEŚCIE. Jak mi źle, kiedy to widzę. Popraw to, proszę... Na mieście to raczej ka King - Kong. Wejść na najwyższy budynek, a później skakać po dachach. Wtedy Zuza byłaby NA mieście. A może ta impreza będzie jednak W mieście?
    Niby w dialogach wolno więcej, ale, cholera, to boli...

    I to by było na tyle mojego czepialstwa :D Czekam na ten ULUBIONY rozdział.

    A tak odnosząc się do Twojego komentarza u mnie. Chyba dziś wieczorem wstawię prolog, bo właśnie odzyskałam dostęp do Internetu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiedziałam, że coś w tym zdaniu nie gra. :D Ja lubię "momentalnie", ale mogę je wywalić, żeby Cię w oczka nie raziło. Natomiast "na mieście" raczej zostawię, bo w dialogach tak się mówi, szczególnie w luźnych, nieformalnych rozmowach.
      Dzięki wielkie za uwagi.
      O, wreszcie. Już się zaczynałam martwić, że porzuciłaś blogowanie na dobre. :)

      Usuń
  2. Aaach, nie sądziłam, że Weronika się wykręci!
    Ciekawi mnie czy rozwiniesz wątek ojca alkoholika... i chyba mam pomysł co się stanie na imprezie, ale to cii... ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że ma swoje powody.
      Tego nie zdradzę, ale na szczęście wszystko się niedługo wyjaśni. W tym ulubionym rozdziale chociażby. :D

      Usuń
  3. Hahaha... czy tylko ja mam dziwne wrażenie, że to jakiś chłopak podający się za dziewczynę jest? ^^
    Albo bardzo, baaaaardzo dziwna dziewczyna :p

    Czekam na ten ulubiony rozdział, może jakieś zawiązanie akcji, co? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ciekawa teoria! Niedługo się pewnie okaże, czy prawdziwa. :D

      Usuń
  4. Rozdział strasznie krótki i zwięzły. Liczyłam na opis przeżyć wewnętrznych Zuzy, taki dokładniejszy, związany z przemianą i wgl :D A co do Weroniki? Coś mi tu śmierdzi ^^ Może to ktoś z jej byłych znajomych? Może ta jej przyjaciółka albo którys z oprawców? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to normalnie niedługo zaczniesz teorie spiskowe wymyślać, haha. ;D Krótki i zwięzły, liczyłam na opis, PFF, wtedy to byś chyba nigdy nie przeczytała, jak teraz Ci to zajęło... no, dużo czasu. :D

      Usuń
  5. Cześć!
    Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale kilka dni temu wróciłam z wyjazdu i potrzebowałam kilku dni na przestawienie się do trybu normalnego z codziennego chodzenia po górach itp.
    A więc, jak na początku zobaczyłam rozmowę z Weroniką ucieszyłam się, nie lubię jej, ale jednak, wydaje się taka dziwkowata. Serio. Nie zdziwiłabym się, gdyby zarabiała na życie otworem między nogami.
    Wkurza mnie ona, jak coś jest nie po jej myśli od razu się wyłącza, ale w sumie nie powiem... Byłabym zadowolona, gdyby się spotkały. Chociaż... mam pewną teorię pełną czystego zła. A może tak Weronika jest starym panem, a dokładniej mówiąc alfonsem, próbuje zrobić z niej idealną prostytutkę, a potem porwać i umieścić w swoim burdelu, zarabiając dużo kasy. Dobra, siedzę cicho, bo mnie weźmiesz za psycholkę.
    Mam wrażenie, że na imprezie spotka ,, Weronikę''. Coś nie wierzę, żeby to była dziewczyna, po po głębszym przeanalizowaniu ich rozmowy.
    Ja bym bardzo prosiła o linka.
    Mój email to: jestemjustyna512@gmail.com
    A jeżeli to problem to powiedź na co mam dać to podam [ w sensie GG, fb,tt].
    Miłego wieczoru, życzę weny i zapraszam do mnie.
    Reila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że to chyba moja ulubiona z Waszych teorii. ;) Nie masz za co przepraszać, przecież nie stoję nad Tobą z nożem w ręku. :D
      Żaden problem, wysłałam na e-mail. Buźka!

      Usuń
  6. Ja mam chyba jakiś niedorozwój, bo przeoczyłam nowy rozdział :/. Albo obserwatorzy szwankują czy coś :P.

    1. "Czy ja napisałam coś nie tak? – zastanawiała się ruda." - auć, określanie bohaterów kolorem włosów jest zueee xD
    2. "Do tej pory uważała, że wszyscy wirtualni przyjaciele dążą do spotkania w rzeczywistości, chcą poznać się od innej strony." - geez, na jakim świecie ona żyła? xD
    3. "dobre kontakty z córką, która stawała się coraz bardziej impulsywna. Nie do końca akceptowała jej zmiany, ale zauważyła, że coraz bardziej popycha ją to do kontaktu ze światem, dlatego odpuściła sobie wszelkie rozmowy wychowawcze"
    4. "– Chciałabym pójść na imprezę.", "– Przecież ty nigdy nie chodziłaś na imprezy…" - akapity Ci urwało ;)
    5. "Matka wyszła już ze stanu odrzucenia, przechodząc w negocjacje." - stan odrzucenia, hmmm, jakoś mi ta konstrukcja nie bardzo pasuje... może stan wyparcia czy coś? albo sprecyzować, czego odrzucenia?
    6. "– Klubów jej się zachciało… – mruknęła pod nosem kobieta, mając nadzieję, że jej słowa nie zostaną usłyszane." - eeee? to trzeba było nic nie mówić albo tylko pomyśleć :P

    Poza tym jak zwykle krótko, zanim się na dobre rozkręcę z czytaniem, już koniec rozdziału :P. Czekam na ciąg dalszy :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dla mnie to nic dziwnego nie jest, że wirtualni PRZYJACIELE chcą się spotkać. A czasem coś ktoś mruknie pod nosem, bo mu się wymsknie i raczej nie myśli wtedy o tym, że "trzeba było pomyśleć"... :>
      Dzięki : )

      Usuń
    2. Nie chodzi o to, że coś dziwnego, ale z reguły wielu raczej, z różnych powodów, woli pozostać anonimowymi xD. To tak z moich doświadczeń :P.

      Usuń
    3. Kurde, ja moich internetowych przyjaciół chciałabym spotkać....... Jestem inna.

      Usuń
  7. Zastanawiam się, czy Weronika nie chce się spotkać, bo ma coś do ukrycia. Gdyby była całkowicie szczera z Zuzą, czemu miałaby się wykręcać od spotkania? Może zupełnie inaczej wygląda, niż wskazywałoby na to wysłane głównej bohaterce zdjęcie, może jest w innym wieku, a może nawet nie ma na imię Weronika. Tak to niestety bywa z internetowymi znajomościami, że nie mamy pewności, czy druga osoba jest z nami szczera. Rozumiem jednak chęć poznawania ludzi przez internet. Często łatwiej jest nam coś napisać niż powiedzieć prosto w oczy, a jeśli zwierzamy się osobie, której możemy nigdy w życiu nie spotkać, jest jeszcze prościej. Kimkolwiek właściwie nie byłaby Weronika i jakkolwiek wiele by nie nakłamała Zuzce, na pewno pomogła jej pozbierać się psychicznie. Co prawda nie do końca popieram jej metody, ale za to efekt został osiągnięty. Główna bohaterka postanawia się wybrać na imprezę i to sama, żeby poznać nowych ludzi...? No, to z pewnością jest znaczący postęp.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  8. Podjerzewam, ze Weronika ne jest osoba, za jaka sie podaje, aczkolwiek nie wiem tez, czy moge ja uważać za czterdziestoletnego pedofila... W kazdym razie nie bez powodu nie chce sie spotkac. Co do imprezy to jest wlasciwie dziwne,ze zuza nie boi sie jej mega bardzo. Ale moze jest to jakis pomysł,tylko faktycznie samemu... Ciezko. Naprawde nie ma żadnych znajomych w szkole?to mnie dosc zaciekawiło... Z niecieprliwoscia czekam na rozwiniecie akcji...moze dawałabys nieco dłuższe rozdziały? Mam nadzieje,ze u Ciebie juz niedługo bedzie lepiej :) zapraszam na nowosc do mnie na zapiski-condawiramurs.blogspot.com na miniaturkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są wakacje, a kiedy jeszcze chodziła do szkoły była po tym wszystkim takim jakby alienem :D

      Usuń
  9. Kurczę ale mnie to wszystko zdziwiło, a przeczytałam tylko ten rozdział, bo muszę nadrobić wcześniejsze! :) :*

    http://artystyczny-zawrot-szczescia.blogspot.com

    Dodaję do linków!

    OdpowiedzUsuń
  10. A zatem jestem, bo przeczytałem całość.
    Co do pytania, dlaczego Weronika nie chce się spotkać to odpowiedź jest ta sama jak w rozdziale 7 – dopóki człowieka znamy tylko z internetu, jako numerek, abstrakcyjną wartość, nie ponosimy za niego żadnej odpowiedzialności, nie obciążają nam sumienia jego wybory życiowe. W momencie, w którym widzimy się z kimś twarzą w twarz zdajemy sobie sprawę, że to rzeczywiście drugi człowiek, inna istota myśląca. Zaczynamy czuć się źle, jeśli coś mu się stanie z naszego powodu…
    Co do prywatnego bloga to jestem rozbity. Z jednej strony chętnie bym przeczytał, co tam jeszcze skrobiesz, z drugiej strony patrząc na moje zasoby czasu jestem przekonany, że to nie jest dobry pomysł…

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, zrobiłem coś, czego zwykle unikam i przeczytałem komentarze (historia jest bardziej interesująca niż tezy komentujących, za wyjątkiem ramonci, bo mogę się dowiedzieć, jakie błędy zauważyła ;) ). Teraz stwierdzam, że moja jakże psychologiczna odpowiedź nie musi pasować do tej historii. Może rzeczywiście Weronika jest alfonsem, pedofilem albo kimś jeszcze innym… A może to ojciec Zuzy jest Weroniką? Hah! To by było przewrotne! Tak czy inaczej, czekam na resztę ;)

      Usuń
    2. Hahahaha, uwielbiam te Wasze teorie spiskowe, powtarzam to, bo naprawdę mnie rozbawiacie! ;D Dzięki!
      Heh, rozumiem, jak się zdecydujesz to chętnie podam ^^

      Usuń
  11. Nie dziwię się Zuzie, że nabrała chwilowych podejrzeń po zachowaniu Weroniki. Sama się z deczko zdziwiłam i zaczęłam zastanawiać czy naprawdę jest tym, kim się podaje...
    Ale Zuzia sprytna dziewczynka, wie, kiedy startować do ojca :D

    OdpowiedzUsuń