A co z życiem? Życie jest skarbem. Szansą. Niepowtarzalną okazją.
Wyzwaniem. Zespołem kontrastów. Miłością, ale i nienawiścią. Radością i smutkiem.
Uśmiechem i płaczem. Zwycięstwem i porażką. Bogactwem i problemem. A czym było
dla niej? Pasmem nadziei i rozczarowań. Narzuconą jej drogą, którą musiała iść.
Serce przeszło ze spokojnego bicia w donośne, nieregularne uderzanie.
Usta zacisnęły się i zmieniły w wąską linię. Przez ciało przebiegł chłodny,
nieprzyjemny dreszcz. Ona już wiedziała, co to oznacza.
Chciała wyłączyć wszystkie zmysły. Przestać słyszeć, widzieć, czuć. Nie
myśleć. Nie otwierać starych ran. Przejść w cudowny letarg i stać się obojętną
wobec otoczenia. Nie zrobiła niczego w kierunku spełnienia tego marzenia.
Zamiast tego po prostu siedziała, obejmując swoje kolana i zaciskając zęby. Nie chciała - po prostu musiała. Nie potrafiła robić niczego innego.
Odliczała sekundy, szepcząc. Jeden. Trzask. Dwa. Krótki, ochrypły
kaszel. Trzy. Otwierające się drzwi. Cztery. Głośne westchnienie przepełnione
smutkiem i bezsilnością. Pięć. Krzyk. Jej dłonie zadrgały nieznacznie, jednak
nie zacisnęły się na uszach. Nasłuchiwała, choć całą siłą woli próbowała
zmienić ten odruch. Bezskutecznie.
Spadła na nią lawina wypowiadanych w gniewie słów. Rozróżniła tylko
niektóre z nich. Były kierowane do kogoś innego, ale bolały. Wypalały niegojącą
się ranę na psychice i nie pozwalały o sobie zapomnieć. Były igłami wbijającymi
się w nieliczne puste miejsca, które jeszcze pozostały w jej sercu. Były
kamieniami na krętej drodze. Dziurami, w które wpadała, starając się je ominąć.
Zasypującym płuca lodem. Ulewą, której nie potrafiła zatrzymać.
Wbiła paznokcie w skórę. Ciało zareagowało
falami nagłego bólu, jednak nie przestała. Hamowała w ten sposób cisnące się do
oczu, palące łzy. Smutek ustąpił złości. Wściekłość na samą siebie zaczęła
płynąć w jej żyłach, boleśnie raniąc. Prawie zapomniała, jak smakują awantury.
Prawie zapomniała, jak działa alkohol. Prawie zapomniała, jaka była jej
rodzina.
Życie zawsze o wszystkim przypomina. W najbardziej brutalny sposób, w najmniej odpowiednim momencie.
Zawsze po burzy wychodzi słońce. Każda
awantura w końcu się kończy, a ludzie zaczynają zachowywać się tak, jakby nigdy
nic się nie stało. Z jednej strony taka obojętność bywała irytująca, z drugiej
jednak pozwalała na unikanie trudnych rozmów i rozkoszne zapominanie o
problemach. Wczorajsza sytuacja była pierwszą taką od kilku miesięcy – był to
dla Zuzy najlepszy sygnał, że rodzice zaczynają uważać ją za wyleczoną. Nie
zamierzała wyprowadzać ich z tego błędu. Proces leczenia dopiero się zaczął,
ale ona nie chciała o tym mówić – musiałaby opowiadać o lekach i lekarzu, a to mogłoby
nie spodobać się Ewie, która stanowczo tępiła wszelkie wirtualne przyjaźnie.
– Mamo… Co myślisz o rudym? – zapytała w niedzielne popołudnie, pomagając
przy krojeniu warzyw na sałatkę.
– O rudym? Jak to o rudym? – odpowiedziała pytaniem matka, nie kryjąc
zaskoczenia.
– No, o rudych włosach. Podobają ci się?
– Hm… Kiedyś chciałam być ruda. Miałam w klasie dziewczynę z takimi
włosami. Była strasznie popularna…
– Konkretniej chodzi mi o mnie z rudymi włosami – sprecyzowała Zuza,
chcąc zatrzymać nieuniknioną lawinę opowieści.
– Ciebie z rudymi włosami? Młoda damo, nie za wcześnie na tak poważne
decyzje? Zniszczysz sobie włosy.
– Miliony ludzi farbują włosy i nikt nie chodzi łyso.
– Ale wszyscy ci ludzie ciągle muszą od nowa je farbować. Odrosty są
bardzo uciążliwe.
– Wiem o tym.
– I mimo wszystko chcesz się przefarbować?
– Tak. Jestem zdecydowana.
Matce wyraźnie nie spodobał się ten pomysł.
– No nie wiem... Od razu rudy… Może na początek je trochę przyciemnij?
– Nie, mamo. Chcę coś zmienić. Drastycznie.
Ostatnie słowa mocno zastanowiły kobietę. Do tej pory uważała swoją
córkę za stabilną w kwestii wszelkich decyzji. Nie spodziewała się nagłych
propozycji zmian. To nie leżało w naturze spokojnej nastolatki. Zaniepokojone
mamy mają jednak to do siebie, że same siebie przekonują, tłumacząc wszystko
wiekiem, buntem bądź innym niemającym potwierdzenia w faktach czynnikiem. Pani Ewa
nie wyróżniała się pod tym względem z tłumu. A może po prostu próbowała
zachować autorytet, wiedząc, że jej opór na nic by się nie zdał przy oporze
córki.
Tak czy owak, włosy Zuzy stały się rude. A efekt był zaskakująco
intensywny.
Zuza: Wyglądam dziwnie.
Weronika: Ze zdjęcia wynika, że całkiem ładnie.
Zuza: Czuję się nieswojo. :/
Weronika: To normalne, przyzwyczaisz się. Bez ryzyka nie ma zabawy. XD
Zuza była sceptycznie nastawiona do tej uwagi, ale postanowiła
kontynuować plan, twierdząc, że i tak nie ma już nic do stracenia.
Zuza: To co teraz?
Weronika: Ciuchy.
Zuza: Moje wyczucie stylu jest zerowe. :p
Weronika: Bez przesady. Ile masz kasy na zbyciu?
Zuza: Um… sama nie wiem…
Weronika: Inaczej. Ile byłabyś w stanie poświęcić na ubrania?
Zuza: 500? 600? Nie wiem… bez szaleństw...
Weronika: Na początek wystarczy. Znam parę sklepów internetowych, obkupisz się szybko i tanio. Znajdziemy Ci trochę nowych ciuszków. Boże, aż
chciałabym być na Twoim miejscu! Do roboty, kochana, do roboty! :D
Momentami Zuza czuła się jak obiekt doświadczalny psychologa-amatora
bądź zwariowanej dziewczyny żyjącej życiem kogoś innego, ale nie przestawała
wierzyć w dobre zamiary koleżanki. Ostatecznie stwierdziła, że przyda jej się
odświeżenie. Rude włosy nie pasowały do większości spokojnych i stonowanych
ubrań, które wypełniały jej szafę. Po selekcji pozbyła się trzech czwartych
garderoby.
Przelała na konta bankowe sklepów odzieżowych setki złotych. Część ubrań
wybrała sama, część wybrała jej Weronika, a część wpadła do koszyka na zasadzie
sprawiedliwego kompromisu. Przymierzanie ubrań zakończyło się sceptycznymi
komentarzami Zuzy i rozentuzjazmowanymi reakcjami Weroniki.
Dziewczyna powoli oswajała się z nowym wizerunkiem. Powoli zaczęła
przyzwyczajać się do krzykliwego koloru włosów i odważnych krojów bluzek czy spódniczek.
Starała się ignorować potępiające spojrzenia matki, która najwidoczniej
ponownie przechodziła etap przejmowania się wszystkim i jeszcze nie zaczęła
sama siebie oszukiwać.
Pierwsze całkowicie pozytywne myśli po przejrzeniu się w lustrze
nadeszły równo pięć dni po dojściu wszystkich paczek. Zuza uśmiechnęła się do
swojego odbicia i pomyślała o sobie jako o kimś atrakcyjnym. Starając się
opanować zdziwienie, powiedziała pewnym głosem:
Witaj,
zmieniona Zuzo. Czas zacząć nowe życie.
______________________________________________________
Właśnie skończyłam pisać szesnasty rozdział i zbliżam się do kończenia Sinusoidy. To na razie wersje robocze, pewnie jeszcze coś pozmieniam.
Wakacje trwają, a ja głównie spędzam je z przyjaciółmi. Mam wyjechać nad morze w tym tygodniu, ale straciłam wszelkie chęci. Czasami nienawidzę mojej rodziny.
Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Mogłabyś dodać jeszcze coś o kolorach tych ciuchów, o jej pierwszej reakcji, albo o jakimś konkretnym fatałaszku, który może jej (Zuzie) przypadł do gustu. Fajnie mogą wyjść opisy szczegółów.
OdpowiedzUsuńMi się na wakacje wszystkie plany rozwaliły. Może uda mi się trochę czasu spędzić z chłopakiem, ale i tego nie wiadomo xd
To nie aż tak istotna kwestia, więc nie chciałam się zbytnio rozwodzić, ale może masz rację. ;)
UsuńOby...
Aż mi się przypomniała reakcja mojej babci, kiedy stwierdziłam, że się zafarbuję na platynowy blond "No to ja nie będę się do ciebie przyznawać" xD Ostatecznie stanęło na czarnym i w gruncie rzeczy jestem zadowolona, bo od urodzenia byłam właśnie ruda :p Po drodze był niebieski... ale dość o mnie xDD
OdpowiedzUsuńPodobały mi się dwa pierwsze fragmenty. Były takie... prawdziwe. Niestety, polska rzeczywistość już taka jest, okrutna. W tylu rodzinach pojawia się problem pijaństwa. Biedna Zuza... musi przeżywać to wszystko podwójnie dotkliwie.
W gruncie rzeczy wydaje mi się, że te ubrania to dobre posunięcie. W każdym razie lepsze niż ostatnia propozycja Weroniki. Nowy styl doda jej nieco odwagi i pewności siebie. Zobaczymy, co z tego wyniknie :) Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
Ja tam na razie nie farbuję, choć kusiły mnie rude końcówki :D To fragmenty ze starej jednopartówki, trochę zmodyfikowane i ucięte ^
UsuńWitam Mistrza Krótkiej Formy!
OdpowiedzUsuńCóż mogę o notce rzec:
Jesteś świetna w opisywaniu emocji, a metafory i porównania jakich do tego celu używasz, ścinają z nóg, łapią za kłaki i walą moją głową w podłogę wrzeszcząc "Czcij to, nieutalentowany, marny dezerterze moralny!"... albo coś w ten deseń.
Mało tego, podoba mi się taka zmiana u Zuzy. Jeszcze węszę mały skandal w związku z Weroniką, ale jest to ta kwestia, w której nie chciałabym mieć racji :D
Czekam na jakąś chwytającą za gardło akcję, bo na razie jest za spokojnie mimo wszystkiego, co Zuza musiała przeżyć, więc liczę na to, że znajdę coś takie w tych pozostałych rozdziałach, które już spłodziłaś, ale jeszcze się nimi nie dzielisz.
Ale ostatnie zdanie wiele mi obiecało, więc czekam.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji :)
Doczekasz się, gwarantuję. :D Trochę musiałam zwolnić, sama rozumiesz, heh. Dzięki wielkie :*
UsuńTrochę mi brakuje bardziej szczegółowych opisów. Wolałabym dowiedzieć się nieco więcej o nowym wyglądzie głównej bohaterki, jej uczuciach itd.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do tej internetowej znajomości. Nie jestem przekonana, czy zmiany, które sprawią, że Zuza będzie bardziej zauważalna, rzeczywiście są najlepszym sposobem na uporanie się z własnymi obawami i straszną przeszłością. Lepsze to niż zamknięcie się w pokoju i płakanie w poduszkę, ale to raczej nie jest typowy rodzaj "terapii". Ciekawe, co z tego dalej wyniknie...
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
To chyba nie aż tak ważne, jakbym zaczęła szaleć z opisami to nim doszłabym do sedna, zdążyłabym usnąć z nudów. :D
UsuńZuza szaleje widzę! Nie wiem dokładnie, jakiego typu ubrania wybrała jej Weronika, ale skoro sama Zuza powitała siebie zmienioną, to musi wyglądać zabójczo. Czekam na zmianę jej zachowania! :>
OdpowiedzUsuńnajbardziej podobął mi się pocżątek. nie podałąś powodu kłótni, ale sposób, w jaki opisałaś emocje, powodował, że człowiek aż drżąl. po prostu majstersztyk. Zuza zmienia sie dosć gwałtownie, ale czasem się zastanawiam, czy w ogóle mysli o tym, co robi, czy tylko jest taką marionetką w rękach Weroniki, która tak naprawdę nie wiadomo kim jest... dziwne jest to, że wydała bez mrugnięcia okiem tyle kasy na nowe ciuchy, to chyba powinno spowodować kolejną kłótnię, no ale ok...zapraszam na odnalezcprzeznaczenie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa tam nie wiem, co Zuzą kierowało (:D), ale kiedy ktoś od dawna nic sobie nie kupował i nie ma pomysłu na to, jak kasę spożytkować, a na dodatek jest zdesperowany, wydanie tego na ciuchy ie stanowi problemu. By się uzbierało tyle, jakby policzyć, ile można wydać na buty albo ubrania w ciągu kilku miesięcy albo roku, zależy jak kto jest rozrzutny.
UsuńHmm... trochę zaczyna mnie niepokoić fakt, że Zuza tak bez żadnych "ale" robi wszystko, o co prosi ją Wera. Ale zobaczymy jak to się dalej potoczy ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na maila ^^
Na maila? Ja Ci miałam wysłać jakiegoś maila? Kurde, moja pamięć... :c
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńZnalazłam jakiś czas temu na KO, przeczytałam wszystkie rozdziały, ale dopiero dzisiaj mam dostęp do komputera, więc komentuję.
Zachęcił mnie szczerze mówiąc prolog, zawsze kiedy prolog/opis mi się nie spodoba nie czytam.
Przeraża mnie trochę, że Zuzanna robi wszystko na skinienie Weroniki. Chociaż ten rudy jest na plus, bo uwielbiam ten kolor i sama w sumie niedawno się na niego pofarbowałam.
Czekam na następny.
Pozdrawiam.
Reila z http://life-is-a-little-hell.blogspot.com/
Mnie też się podoba rudy właśnie. :D Niedługo wszystko się wyjaśni. Dzięki wielkie za przeczytanie, odwiedzę Cię w wolnej chwili.
Usuń1. "Przejść w cudowny letarg i stać się obojętnym wobec otoczenia." - obojętną ;)
OdpowiedzUsuń2. " stać się obojętnym wobec otoczenia. Nie zrobiła niczego w kierunku spełnienia tego marzenia." - otoczenia-marzenia, rymy Ci się wkradły ;)
3. "Nie zrobiła niczego w kierunku spełnienia tego marzenia. Zamiast tego po prostu siedziała, obejmując swoje kolana i zaciskając zęby. Nie dlatego (...)"
4. "Nasłuchiwała, choć całą siłą woli próbowała zmienić ten odruch." - hmmm, zmienić odruch nasłuchiwania? Co masz na myśli?
5. " Były igłami wbijającymi się w nieliczne puste miejsca, które jeszcze pozostały w jej sercu. Były kamieniami na jej drodze."
6. "Zawsze po burzy wychodzi słońce. Każda awantura w końcu się kończy, a ludzie zaczynają zachowywać się tak, jakby nigdy nic się nie stało." - tu się trochę poczepiam, że w straszne truizmy popadłaś :P
7. "Z jednej strony taka obojętność bywała irytująca, z drugiej jednak – pozwalała na unikanie trudnych rozmów i rozkoszne zapominanie o problemach." - wywaliłabym pauzę :P
8. " odpowiedziała pytaniem matka, nie kryjąc swojego zaskoczenia." - wiadomo, że swojego :P
9. "Miliony ludzi farbują włosy i nikt nie chodzi łyso." - a jak się chodzi łyso? :P Już prędzej łysy, a najlepiej przeformułowane, że jeszcze nikt nie wyłysiał czy coś :P.
10. "Zaniepokojone mamy mają jednak to do siebie, że same siebie uspokajają"
11. "odważnych krojów ciuchów." - ciuchy to takie kolokwialne wyrażenie w narracji...
12. "nadeszły równo pięć dni po dojściu wszystkich paczek"
13. "pomyślała o sobie jako o osobie atrakcyjnej"
I jeszcze taka luźna uwaga, że w tekście masz narratora personalnego i to z perspektywy Zuzy, więc mówienie o mamie używając jedynie imienia (Ewa, a nie np. pani Ewa) brzmi nieco nienaturalnie ;). No chyba że Zuza nie mówiłaby do niej "mamo" tylko "Ewo" :P.'
500-600 PLN na ciuchy to bardzo dużo imho :P. I jeszcze tak po prostu je od razu upłynniła, bo Weronika miała takie widzimisię... Uważaj, żeby Ci to wszystko nie zaczęło wychodzić "na siłę" :P.
Cieszę się, że są emotikony we fragmentach gg, od razu naturalniej wygląda :). I "um" też mi się podobało :D.
A wgl czemu ona najpierw pozbywa się większości ciuchów, a dopiero później kupuje nowe? :P W czym będzie chodzić zanim zdąży je zamówić przez neta i zanim przesyłka zdąży dojść? xD
Właśnie miałam napisać, że odnoszę dziwne wrażenie, że już niedługo skończysz opko, ale później zobaczyłam komentarz odautorski :P. Krótkie to, w sumie taka nowelka Ci wyszła ;).
Także ten, żyję, wakacje mi się skończyły i pora wrócić do szarej rzeczywistości :P.
Chodzi łyso, potoczne to bardzo, ale w dialogu sobie na to pozwoliłam. :D Truizmy od razu, dla mnie taka wzmianka to nic złego. No jak słyszysz jakąś awanturę czy coś to mimowolnie słuchasz, masz taki odruch, że wychwytujesz słowa, nawet jak nie chcesz... No przynajmniej ja taki mam, jak słyszę awantury w domu, pisałam to na podstawie własnych doświadczeń.
UsuńZa całą resztę serdecznie dziękuję, taka ja nieuważna ostatnio... Dzięki, staram się z tymi rozmowami. Zuza i tak nigdzie nie wychodzi, więc jej to wszystko jedno, kilka ciuchów jej wystarczy na ten czas. :3 Nie zacznie wychodzić na siłę, bo teraz już tajemnice się będą wyjaśniać a nie mnożyć, w końcu już bliżej do końca niż do początku...
Masz rację, nowelka, heh. Nie lubię tasiemców, a to takie eksperymentatorskie cuś jest, więc tym bardziej wolę, by nie było długie.
Uff, już myślałam, że zaginęłaś ;D
Potoczne i jednocześnie niepoprawne, jak napisałam, poprawna forma to "łysy" i tego się będę trzymać xD.
UsuńJa się z zasady czepiam truizmów coelhizmów, są passe xD,
Z tym nasłuchiwaniem chodziło mi o konstrukcję zdania, nie tyle o samo nasłuchiwanie :P. Odruchem bym tego nie nazwała ;).
Z rozmowami jest już zdecydowanie lepiej, brzmią teraz dużo naturalniej :).
Jestem ciekawa, co tam planujesz na koniec i ile Ci jeszcze zostało, bo jak na razie wyjaśniłaś wszystko z prologu, reszta jest do przewidzenia :D.
Jak dla mnie to jest odruch i koniec, bo ja tak mam. XD No wiadomo, każdy ma inne widzimisię czasami i niestety nie idzie się dogadać. ^ No, nie wiem, czy to co będzie teraz jest do przewidzenia... zobaczymy.
Usuń