niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział siódmy


– Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny – powiedziała Ewa prowokującym tonem.
Andrzej westchnął i odłożył gazetę.
– Co tym razem?
– Mówiłeś, że przeprowadzka pomoże. Musieliśmy zmienić pracę i wziąć kredyt. Od załatwiania formalności boli mnie już głowa. Od miesiąca żyję w biegu. A ona nadal jest, kurwa mać, nieszczęśliwa!
– Uspokój się, proszę – powiedział ostrożnie. Jego żonie prawie nigdy nie zdarzało się przeklinać. – Chyba nie sądzisz, że to zadziała tak od razu? Zaufaj mi. W tym mieście nic nie będzie jej przypominało tego… potwora.
– Nie wierzę, że się na to zgodziłam. 
– Przecież już jest lepiej. Włączyła komputer i nie przesiaduje godzinami w salonie, gapiąc się w sufit.
– Jeszcze tego brakowało, żeby zaczęła żyć tylko wirtualnie.
– Daj jej trochę czasu.
Kobieta załamała ręce i poszła po piątą filiżankę kawy. Nienawidziła władczego zachowania swojego męża i jego absolutnej pewności, że ma ze wszystkim rację. Z drugiej strony zgodziła się na ryzyko, bo bezczynne siedzenie stopniowo wpędzało ją w depresję. Zaczynała się zastanawiać, czy sama nie powinna skorzystać z pomocy specjalisty.
 
***

Zuza: Weroniko… Znów o tym myślę. To jak trucizna wpadająca do serca i rozprowadzana żyłami po ciele. To jak miliony igiełek, które wbijają mi się w skórę i nie dają o sobie zapomnieć. To jak grad ze szkła, to jak grad słów, jak grad emocji, grad łez. Cholera. Znów mam wrażenie, że nic nie może mi pomóc. Zamykam oczy i widzę wciąż to samo. Czuję rozczarowanie. Tak, to dobre słowo. Czuję strach, poczucie straty i niewykorzystanej szansy. Czuję nienawiść i bezsilność. Czuję się jak ślepiec. Jak alkoholik oglądający wódkę zza przezroczystej szyby. Jak narkoman trzymający w dłoni pusty woreczek. Jak… jak zero. A to zero jest wszystkim i niczym. To zero jest jak pętla na mojej szyi. To zero jest wszędzie. A przecież ja jestem nikim.

Wylewała z siebie uczucia, zawzięcie stukając w klawiaturę komputera. Wysłała wiadomość do dziewczyny, którą poznała zaledwie parę dni temu na Gadu-Gadu. Momentalnie Weronika stała się dla niej jedynym człowiekiem na świecie, jedynym przedmiotem kontaktu z rzeczywistością. Jedyną podporą. Była tylko numerem, kodem IP, zbiorowiskiem literek  – a paradoksalnie ufała jej bardziej niż wszystkim tym ludziom, którzy zranili ją słowami lub czynami.
Usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.

Weronika: Jesteś zbyt wrażliwa. Nie możesz taka być, bo zginiesz.
Zuza: To znaczy?
Weronika: Przecież ten skurwysyn zgwałcił Cię właśnie dlatego, że taka jesteś!
Zuza: Jaka?
Weronika: Bezbronna, delikatna, krucha, lękliwa…
Zuza: Nie umiem inaczej.
Weronika: Więc musisz się nauczyć.

Zaskoczyły ją słowa wirtualnej przyjaciółki. Nigdy nie myślała o przyczynach gwałtu, zawsze widziała tylko jego skutki. Zastanawiała się, co powinna odpisać na ten dość śmiały komunikat, ale jej rozterki przerwało kolejne ciche pikanie…

Weronika: Tak poza tym… On strasznie spaczył Ci wizję seksu.
Zuza: Co ma do tego wizja seksu?
Weronika: Do tego pozornie niewiele, ale tak sobie myślę, że chyba go znienawidziłaś.
Zuza: Ciężko lubić coś, co daje Ci tylko ból.
Weronika: Otrzymałaś złe pierwsze wrażenie. Seks jest przyjemny. Musisz polubić swoje ciało.

Aż zaśmiała się pod nosem. Polubić swoje ciało!

Zuza: Tylko że to niemożliwe. Nienawidzę go. Jest brudne, brzydkie i naznaczone.
Weronika: Błąd. Masz piękne ciało.
Zuza: Skąd możesz o tym wiedzieć? Przecież widziałaś tylko moje zdjęcie. :p
Weronika: Bo każde ciało jest piękne. Trzeba tylko je pokochać. To pierwszy krok do udanego seksu.
Zuza: Weruś… Naprawdę nie sądzę, by seks miał dla mnie jakiekolwiek znaczenie…
Weronika: Teraz tak mówisz. Ale kiedyś obudzi się w Tobie pożądanie i będziesz się go bała. Dużo Cię ominie. Nie pozwolę na to.
Zuza: Nie otworzę się nigdy na żadnego mężczyznę.
Weronika: Otworzysz. Tylko najpierw otwórz się na siebie.
Zuza: Czyli?
Weronika: Hm… Możesz coś dla mnie zrobić? Zgódź się w ciemno, proszę.
Zuza: Sama nie wiem.
Weronika: Zaufaj mi.
Zuza: Dobra. Co mam dla Ciebie zrobić?
Weronika: Masturbuj się.

Zdziwienie wcisnęło licealistkę w fotel. Zaskoczył ją zwrot tematu i śmiała, dziwna prośba koleżanki. Sama myśl o podobnym czynie przywoływała rumieńce na jej policzki. Poczuła nieprzepartą chęć wyłączenia okna komunikatora i zablokowania kontaktu. Coś jednak zatrzymywało ją przy tej dziewczynie…

Zuza: Chyba żartujesz.
Weronika: Wiedziałam, że tak zareagujesz. Spróbujmy inaczej. Chcesz, żebym Ci pomogła, tak?
Zuza: No… Tak…
Weronika: W takim razie musisz się mnie słuchać. Mam plan. Zrealizuję go i wyciągnę Cię z tego. Musisz być tylko ze mną szczera. I otwarta na moje... umh, sugestie. Zgoda?
Zuza: Sama nie wiem…
Weronika: To pomoże, obiecuję.
Zuza: To trochę dziwne…
Weronika: Na pierwszy rzut oka tak. Ale jakby się głębiej zastanowić… To ma bardzo wyraźny sens.
Zuza: No dobrze, ale… Ale ja nie chcę się… No…
Weronika: Masturbować? Robić sobie dobrze?
Zuza: Hm, no tak.
Weronika: Nie bój się takich słów. Potrenuj. Powtórz na głos. Masturbować.
Zuza: Ale…
Weronika: Plan!
Zuza: Okej, okej…

– Masturbować – wyszeptała chrypliwie, sama nie wierząc w to, co mówi. Z zawstydzenia jej ręka powędrowała ku ustom, szczelnie je zatykając.

Zuza: Już, pani profesor.
Weronika: Wspaniale. W takim razie znasz już swoją pracę domową. Napisz do mnie, jak ją skończysz.
Zuza: Ale…
Weronika: Pa!

Zuza chciała jeszcze coś napisać, ale słoneczko zmieniło kolor na czerwony, więc nie widziała w tym sensu. Co podkusiło ją, by opowiadać o swoich prywatnych problemach zupełnie obcej osobie? I dlaczego, do diabła, zgodziła się na tak dziwaczny i niemający dla niej żadnego sensu plan? Czy to właśnie to określa się mianem szczytu desperacji?
Łatwiej zwierzać się komuś, kogo się nie zna. Łatwiej pisać niż patrzeć prosto w oczy. Łatwiej wyrzucić wszystko z siebie niż dławić się własnymi myślami. Łatwiej szukać pomocy u kogoś, kto i tak nigdy nie będzie nikim więcej niż tylko zbiorem pikseli – w końcu taka osoba nie może zranić zbyt mocno. Ale łatwiej jest też siedzieć w miejscu i czekać, aż problemy same się rozwiążą. Dlaczego więc nie zdecydowała się na taki sposób dalszej egzystencji?
I jak zmienić cały swój charakter? Jak zacząć robić coś, o czym dotąd wstydziło się choćby pomyśleć? Jak zabrać się do czegoś, co napawało ją takim przerażeniem? Jak pokochać coś, co stało się przedmiotem obrzydzenia i niechęci?
Odpowiedź przyszła szybko. O wiele szybciej, niż się tego spodziewała.

______________________________________________________

Przejrzeliście mnie z tą przeprowadzką, ale tego się na pewno nie spodziewaliście, ha! (Nie spodziewaliście się, prawda?...)
Ostatnie dwa tygodnie harówki i balujemy! No, zakończenie roku dopiero w czerwcu, ale teraz będzie już łatwiej. Musi być. Aktualnie zajmuję się głównie pisaniem ocen, sprzątaniem, rozwiązywaniem zadań na Zadane, oglądaniem "Zagubionych", wychodzeniem ze znajomymi... (Pomijam szkołę.) A, no i czekaniem na nowy komputer, ugh. Przynajmniej mam już rower. Bez roweru jak bez ręki. Szkoda, że tatuś od kilku tygodni zbiera się do naładowania akumulatora w motorze, no cóż. Może w końcu to zrobi...
Dobra, Daff, nie piszesz przecież pamiętnika.

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.


41 komentarzy:

  1. jestem pierwsza ! jestem pierwsza ! jestem pierwsza ! czy to znaczy, że jestem wyjątkowa? hm.. nie sądze, ale tu nie o mnie. moja Daff, z każdym dniem , z każdą nową pisaną częscią staje się coraz lepsza, tfuu co ja mówię, to oczywiste. ale kot wiesz co, Ty znasz moje zdanie, i to, że będę pisać zawsze, że czekam na Twoją książke. wiem, że to nie łatwe, ale życzę Ci tego z całego serduszka. czekam na dalsze części. buziakyy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet gdybyś była ostatnia, byłabyś jednocześnie wyjątkowa, wiesz o tym. :) Dziękuję.

      Usuń
  2. A ja Ci powiem, że się spodziewałam, że coś w tym stylu teraz będzie. Myślałam sobie, że walniesz coś szokującego, co wszystkich zaskoczy i nie będzie to banał, a uknuty w Twojej mądrej główce misterny planik :3 Nie zawiodłaś Skarbie :3 Rozdział mi się spodobał, mimo że był krótki, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Krótki, emocjonalny początek i ślepa nadzieja ojca, że komputer pomoże córce wyjść z depresji, matka zaś martwi się, by Zuza nie uzależniła się od cyberświata. Zastosowałaś ciekawą konstrukcję, bo sytuacja nastolatki to suma nadziei i obaw rodziców. Grejt, mała.
    Co co co. "Zagubieni" + Marta = uzależnienie. Mam nadzieję, że u Ciebie też tak się skończy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie spodziewałaś się, że to będzie akurat taki pomysł! :D Lubię gmatwać sytuację. Zawsze i wszędzie. Każdemu bohaterowi. Oni nie mają ze mną łatwo.
      Hahahah, zdradzasz chemię z "Zagubionymi"? Ja oglądałam kiedyś i przestałam w którymś momencie, teraz lecę od nowa i się jaram, bo na nowo mnie to wszystko zaskakuje. :D

      + SKOMENTOWAŁAŚ OD RAZU, WOWOWOWOWOWOW.

      Usuń
  3. Przeprowadzka była akurat przewidywalna. Aczkolwiek Pan Andrzej moim idolem! Jeżeli człowiek z depresją nie gapi się w sufit, a w monitor, to znaczy, że z nim lepiej ;D Gratulacje! Nadzieja matką głupich.
    Bardzo podobała mi się pierwsza wiadomość, jaką Zuza wysłała do Weroniki. Była nasycona metaforami, które uwielbiam oraz uczuciami, które doskonale opisujesz. Aczkolwiek dziwi mnie, że Zuza tak łatwo zaufała komuś, kogo nie zna. Takich rzeczy nie mówi się znajomym z internetu.
    A scena, w której dziewczyna - wymawiając słowo 'masturbować' - zaczęła się wstydzić, szczerze doprowadziła mnie do łez. Dawno się tak nie uśmiałam. Bo zazwyczaj najzabawniejsze jest to, co wcale takie być nie miało ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Andrzej jest człowiekiem naiwnym, takim, który lubi chodzić na skróty i uważa, że zawsze ma rację, bo tak mu wygodnie. Dopasowuje swoją wersję do sytuacji i myśli, że jest okej. A co do znajomości internetowych... Nie zgadzam się z Tobą. Chociażby na swoim przykładzie. Ona jej nie zna. Nie może jej zagrażać. Wylewa to z siebie. Przecież tyle jest rozmów na czatach i forach... Właśnie tam najłatwiej się wygadać.
      Ha, czyli jednak czasem uda mi się kogoś rozbawić :D To ukazanie jej nieśmiałości i niewinności. Później okaże się znaczące.
      Dzięki ślicznie :*

      Usuń
  4. A ja to tam myślę, że ta Weronika okaże się kimś zupełnie innym i nie wiedzieć czemu, czekam na ten moment, kiedy spotkają się na żywo (zakładając, że taki moment nadejdzie..). Mam nadzieję, że to ograniczanie się do znajomości z sieci nie potrwa za długo.

    I rozwalił mnie moment, kiedy Weronika zaczęła odzierać Zuzę z niewinności. Podoba mi się bezpośredniość tej persony i tak naprawdę, to jestem jej bardzo ciekawa, więc...

    No, cóż - banał... Czekam na dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj, może się doczekasz. :D O tak, ona jest bardzo bezpośrednia. Lubię ją.

      Usuń
  5. Mnie też wcisnęło w krzesło! Nie spodziewałam się takiego pomysłu nowej wirtualnej koleżanki, ale jak tak dłużej pomyślę, to rzeczywiście jest dobry :) A niewinność i nieśmiałość Zuzy jest wręcz urocza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie przeprowadzka często jest następstwem takich sytuacji. Zmiana otoczenia i ucieczka od przykrych wspomnień na pewno w jakiś sposób pomogą.
    Nic dziwnego, że Zuza zaczęła szukać kogoś, z kim mogłaby rozmawiać o swoich problemach. Na pewno łatwiej opowiadać wszystko komuś w swoim wieku, a nie psychologowi czy rodzicom. No i jest dużo prawdy w tym, że prościej nam się zwierzać ludziom, którzy są kompletnie obcy. A jak nigdy ich nie spotkamy (albo nie będziemy wiedzieli, że to oni), wtedy mamy jeszcze mniejsze opory żeby się zwierzać.
    Na początku Weronika wydała mi się bardzo mądrą osobą. Te słowa o polubieniu własnego ciała, akceptacji itd... Stwierdziłam, że ta dziewczyna naprawdę może być wsparciem dla głównej bohaterki i pomóc jej jakoś zwalczyć traumę. No ale ta końcowa rada... Nie wiem, co prawda trudno mi się wypowiadać na temat tego, co dokładnie powinno się robić po tym, jak doświadczyło się gwałtu, ale nie sadzę, by słuchanie Weroniki w tym przypadku w czymkolwiek pomogło. No ale każdy jest inny, więc kto wie, może w przypadku Zuzy to będzie najlepsze rozwiązanie...
    A Zuza ma chyba duszę poetki albo jakieś zamiłowanie literackie, bo sposób, w jaki rozpoczęła rozmowę z Weroniką był pełen przenośni i dopracowanych zdań. Ludzie normalnie się tak nie wysławiają, ale w sumie może to kolejna metoda radzenia sobie z traumą albo Zuza po prostu jest niespełnioną artystką :))
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuza jest bardzo złożoną postacią. Weronika też, jej schemat myślenia odbiega od norm, ale to sprawia, że robi się interesująca i wiarygodna. Zwłaszcza dla kogoś tak zdesperowanego jak Zuza.
      Skoro już tak wszyscy chwalicie ten początek rozmowy, to zdradzę, eże to jest żywcem wyjęte z mojego pamiętnika...

      Usuń
  7. Okej... przeprowadzka - przewidywalna, owszem. Ale masturbacja? Wow, wow, wow... nie, nie spodziewałam się tego, choć to ma sens. Pomoże jej się uporać z traumą po gwałcie. (boże, samo wypowiedzenie tego słowa przyprawia mnie o ciarki... okropność). Co do początku rozmowy... jak zwykle poetycko poleciałaś po bandzie ;) Ale taką Cię lubię. Czyżbyś formą odrobinę nawiązywała do jednopartówek, które pisałaś? Tak mi się skojarzyło...

    Świetny pomysł z Weroniką. Masz rację, zdecydowanie łatwiej opowiedzieć swoją historię komuś obcemu. Człowiek szczęśliwy tego niezrozumie, ale osoba mająca długi rozdział w swoim życiu, już tak. Bardzo trudno otworzyć się przed jakąś osobą w realu. Zawsze jest to pytanie, to ryzyko, co on z tą całą wiedzą zrobi. Czy zdradzi, czy zaufa? W rozmowie wirtualnej tego nie ma. Użytkownik nie jest w stanie nic uczynić bez Twojej zgody, bo Cię nie zna. Nikomu ważnemu dla Ciebie nie powtórzy, bo Cię nie zna. Nie oceni Twojego postępowania, bo Cię tak naprawdę nie zna. To spora wygoda. Często z niej korzystam.

    Rozdział poprzedni, tak jak mówiłam, prawdopodobnie skomentuję dopiero po świętach. Teraz lecę dalej robić projekt ;)

    Pozdrowienia i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, czekałam na Twój komentarz. :) Mówiłam, że będę eksperymentować - cały ten wątek z Weroniką, masturbacją itp. jest tego dowodem...
      Powodzenia z projektem. :*

      Usuń
    2. Ej, bo się zaraz zarumienię :p Miło mi *buraczek*.

      Dzięki, dzięki... oj przyda się :D

      Usuń
    3. Mi brakuje godzin w dobie... Także... Sama wena może nie wystarczyć. :(

      Usuń
    4. Nie tylko Tobie. Wczoraj wróciłam do domu dopiero o 21 >.< I gdzie tu jeszcze znaleźć czas na pisanie? :(

      Usuń
    5. Chyba tylko w nocy.

      Usuń
  8. Zaczynasz powoli dochodzić do tego, na co czekałam i bardzo mnie to cieszy. Do dziś pamiętam prolog!
    Najbardziej ciekawi mnie jaki będzie charakter Zuzy potem, czy się zmieni czy nie, bo teraz jest bardzo, bardzo uległa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że na razie łapie się ostatniej deski ratunku i jest dość zdesperowana. Albo też pragnie zmiany.

      Usuń
  9. Zdecydowanie mnie zaskoczylas. Notka bardzo dobra. Podoba mi sie eksperyment z rożnym rodzajem pisania. Nawiązanie znajomosci przez internet wydaje mi sie byc ciekawym, dającym wiele do popisu pomysłem. Tzn.nawiazanie takiej znajomosci... Nie wiem,czy Weronika jest tym za kogo sie podaje, ale cóż... Moze pomoże Zuzi? Sama nie wiem. Jej propozycja wydaje mi sie dziwna,ale mysle, ze ma rację.twierdząc iż zuza musi na nowo uwierzyć w siebie,pokochać własne ciało. Napisała obcej osobie to. Co przeżyła; mądre to ńie było,ale chyba nie potrafiła juz inaczej. Boje wie,ze mze wejść przez to w nowy... Typ kłopotów. Ale moze za szybko wysuwa, wnioski? Ale jakos mi sie skojarzylo z sala samobójców troche. W kazdym razie jestem zaintrygowana, cholernie. Czekam z niecieprliwoscia na ciąg dalszy i zaparszam na niedoceniony.blogspot.com wesołych swiat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony jeśli nie podała jakichś swoich danych, to niebezpieczeństwo też jej jakoś mocno nie dotyka, tyle w końcu jest różnych żalów na forach i nic z tego nie wynika... Ale nie będę zdradzać fabuły. Dzięki za miłe słowa i również wesołych świąt. :)

      Usuń
    2. dla hakera nie ma przeszkod xD ale może za dużo się Larssona naczytalam. czekam na d z niecierpliwością

      Usuń
  10. Ho ho, nie spodziewałam się takiego pomysłu. Mam nadzieję, że Weronika okaże się być sprzyjającą Zuzannie osobą.
    Niecierpliwie czekam na następną część.

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu dotarłam.
    Rozdział mi się podobał. Postać Weroniki od razu znalazła miejsce w moim serduchu, mam nadzieję, że nie okaże się kimś, kto chce Zuzę skrzywdzić :)
    I nie - nie spodziewałam się.
    Ciekawe, co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam,
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, dobrze to słyszeć. ;) Myślałam już, że zaginęłaś. Też lubię Weronikę.

      Usuń
    2. <3 Nie myślałam, że aż tak długo mnie nie było, żeby myśleć, że zaginęłam XD Ale dobra :P W takim razie: przepraszam za moją długaśną nieobecność, korzę się i błagam o wybaczenie *mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa" XD

      Usuń
    3. Ale za co tu przepraszać, nie samymi blogami człowiek żyje :D

      Usuń
    4. Heh, Droga Dafne. Ja ten post przeczytałam dawno. Ale komentarz... to już jest wysiłek ponad moje siły przy pierwszym czytaniu XD

      Usuń
    5. Rany, serio? :D Dla mnie nie stanowi to jakiegoś dużego problemu, zazwyczaj komentuję od razu jak przeczyta, coby dobrze wszystko pamiętać. Chyba, że nie komentuję wcale.

      Usuń
    6. W sumie, tak też można :3

      Usuń
  12. Zgodnie z obietnicą - przybyłam. Wypadałoby zacząć od początku - prolog, czyli niesamowity kontrast. Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że może on dotyczyć Zuzy, tej cichej i skrytej osoby. Jednak tak traumatyczne przeżycia jak gwałt całkowicie zmieniają psychikę człowieka. Może właśnie takie zachowanie jest konsekwencją nienawiści do samej siebie, do której dziewczyna przyznała się otwarcie w ostatnim rozdziale.
    Nie wydaje mi się, by takie zabiegi jak zmiana miejsca zamieszkania czy wizyty u terapeuty wiele zmieniły. Fakt, bez nich byłoby jeszcze gorzej jednak mimo wszystko raz zadane rany zostają na zawsze.
    Kolejnym ciosem dla dziewczyny było oczywiście zachowanie Marty. Z jednej strony nikt nie może zabraniać nikomu spotykania się z danymi osobami, jednak przyjaciółka doskonale wiedziała, że to właśnie chłopcy uprzykrzyli życie Zuzie. W takim razie kiedyś musiała kłamać, prawda?
    W głębi duszy mam nadzieję, że Zuza jakoś ułoży sobie życie, jednak szczerze w to wątpię. Choć nie mam nic przeciwko internetowym znajomością - jeśli nie posiada się z kimś bezpośredniego kontaktu, znacznie łatwiej jest mu zaufać, lecz z drugiej strony główna bohaterka może narobić sobie złudnych nadziei w związku z osobą Weroniki. Zobaczymy, jak to dalej będzie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jesteś. Zastanawiałam się, czy przybędziesz, a tu proszę. Cóż, kontrast jest, ale wszystko ma swój cel. Co do tych znajomości internetowych - może być albo bardzo dobrze, albo totalnie źle (pomijając wszelkie rozmaite kombinacje). Jak będzie tu - się okaże. Dzięki wielkie za komentarz, do następnego razu (:

      Usuń
  13. Jestem, żyję (ledwo :P) i nadrabiam, przynajmniej kawałek xD. I mam niedorozwój, bo znowu nie ogarnęłam, że szeroka lista robi za spis treści i go szukałam :P. Także ten, żebyś nie myślała, że zapomniałam o Tobie :).

    A teraz czas brać się za tekst (i nawet nie mam do wypisania żadnych literówek, przecinków ani powtórzeń, ha ha xD).

    Geez, piąta filiżanka kawy, mam nadzieję, że matka Zuzy pije lurę, bo nie mogę się pozbyć wizji jej oczu jak pięć złotych xD.

    "Momentalnie Weronika stała się dla niej jedynym człowiekiem na świecie, jedynym przedmiotem kontaktu z rzeczywistością." - nie jestem przekonana, czy nazywanie Weroniki "przedmiotem" jest trafne ;).

    "Zaskoczyły ją słowa wirtualnej przyjaciółki." - zna ją od kilku dni i już nazywa przyjaciółką? Szybko :P.

    "Zastanawiała się, co powinna odpisać na ten dość śmiały komunikat, ale jej rozterki przerwało kolejne ciche pikanie…" - Gadu-Gadu nie pika, ono wypluwa z siebie ten dziwny dźwięk systemowy xD. Z drugiej strony nie znam nikogo, poza moimi rodzicami, kto nie wyłącza tych idiotycznych dźwięków :P.

    Zuza taka ufna... Aż się boję, co z tego wyniknie... I jeszcze zdjęcie wysłała nieznajomej...

    Taka luźna uwaga odnośnie tej rozmowy na GG, mam wrażenie, że chwilami wychodzi trochę, hmmm, za poważnie... Zdania są długie, pełne, zawierają potrzebne znaki interpunkcyjne, nawet zaimki rozpoczynają się wielką literą. I brakuje emotikon, a to w gadu było (nadal jest, zresztą :P) chętnie używane. O, choćby "masturbuj się" - czy nie brzmiałoby bardziej naturalnie "zrób sobie dobrze"? Poza tym na gg pisze się szybko, chcąc szybko wysłać wiadomość, zanim rozmówca odpisze, to też generuje niezamierzone błędy :P. I nie zawsze zwraca się dlatego uwagę na interpunkcję chociażby ;). A tekst bez emot jest suchy, jakby jakiś bot go generował :P. To znaczy nie mam pojęcia, ile lat ma Weronika, ale jeśli nie dobiega jeszcze trzydziestki, to śmiało mogłaby się wyluzować :P. Zuza zresztą też ;). O, albo zwroty takie jak "taaaaa", "yhm", "nieeee" też były na porządku dziennym (piszę w czasie przeszłym, bo w czasach właśnie licealnych używałam najwięcej gg, teraz już raczej rzadko ;). No i żegnanie się, często się używało kodu (i był jeszcze jeden, ale teraz nie pamiętam już :P). A to, że słoneczko zmienia kolor na czerwony wcale nie oznaczało, że nie można wysłać wiadomości (odniosłam wrażenie, że Zuza tak to interprestuje :P), bo czasem ktoś mógł zniknąć na niewidoczny tylko ;).
    Ech, mam nadzieję, że coś rozumiesz z tego bełkotu, takie moje luźne myśli w trakcie czytania nic poważnego ;).
    A Zuza jakoś łatwo się zgodziła na realizację planu :P. Przez internet xD. Trochę ją tłumaczy tylko jej młody wiek i ostatnie przejścia :P.

    "I dlaczego, do diabła, zgodziła się na tak dziwaczny i niemający dla niej żadnego sensu plan?" - o, właśnie, dobre pytanie xD.

    W każdym razie jestem ciekawa, jak to się skończy. Przez Weronikę Zuza jest jeszcze bardziej pogubiona niż była, no ale może sprawdzą się słowa "Czasami trzeba się zgubić, żeby móc się odnaleźć"... Weronika wydaje się być niezłą cwaniarą :P. Internetowe znajomości rzadko kiedy kończą się dobrze, więc aż się boję, co będzie dalej. Choć wygląda to na kamień milowy w przemianie Zuzy w tą zołzę z prologu :P.

    No, jakiś długi ten komentarz nawet mi wyszedł :P. Mam nadzieję, że nie zakręciłam za bardzo ;).

    Pozdrowienia, będę powoli nadrabiać :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sztywno na razie, bo dziewczyny dopiero się poznają, potem powinno być swobodniej. Chociaż ja też z GG rzadko korzystam, a Facebooka nie chciałam w to mieszać, więc wychodzi jak wychodzi, popracuję nad naturalnością, dzięki. Długi czy nie - na pewno bardzo rzetelny i konstruktywny, dlatego przyjmuję go z radością. :*

      Usuń
    2. O, nowy avatar ^^.
      Jeśli chodzi o gg, służę pomocą, kiedyś namiętnie z tego korzystałam (jeszcze nie było fb i w ogóle :P). Napisz tylko maila do mnie, jak będziesz czegoś potrzebowała (ramoncia@tlen.pl). Masz rację, fejsbuk by się raczej nie nadawał, gg lepiej pasuje (no, czat też by jeszcze pasował :P). W sumie stylizacja wypowiedzi też zależy od tego, ile Wera ma lat i z jakiego środowiska pochodzi ;).

      Usuń
    3. O, dzięki. ;D Spróbuję to jakoś podreperować, a jak mi nie pójdzie to dam znać Dzięki. :D Wera chce udawać obytą i doświadczoną osobę, natomiast Zuza nie jest pewna, w co wchodzi, więc ich rozmowy są jakie są. Choć i tak zbyt poważne chyba, spróbuję, by z czasem robiły się swobodniejsze.
      Nowy, nowy, ale chyba i tak go zmienię.

      Usuń
    4. Nie ma za co :). W każdym razie Wera nie budzi we mnie zaufania ani trochę :P. Pokombinuj, pamiętam, że na gg często pisało się to, co się myślało, taki bardziej język mówiony się spisywało, a że nikt nie chciał wyjść na buca (i chciał być dobrze zrozumiany, co jest żartem, co poważne, co podrywem - pamiętasz z tych stareńkich emot gg wizualizację ":D" albo ";>"? to był czad xD). No i czasem się waliło emotę, żeby zakamuflować prawdziwe intencje, noale xD. Ale pomysł fajny z tymi rozmowami ;).
      Aaaa, jeśli chodzi o estetykę tekstu (mój mózg wolno dziś pracuje :P), to bym jednak tego nie środkowała, bo trochę koślawo się to czyta w tej formie ;).

      Usuń
    5. Okej, pokombinuję inaczej. Tak, ale z tych rozmów, które teraz prowadzę... Cóż, są i takie, i takie, ciężko stwierdzić, z emotek (tych takich wiesz, typu ) rzadko już ktoś korzysta.

      Usuń
    6. No okej, okej, tak sobie tylko gderam :P. Ale choć teraz gg używam rzadko, nadal nie wyobrażam go sobie bez emotek :P. Czatu fejsbukowego zresztą też :P.

      Usuń
  14. Cześć Dafne! :)

    Wiem, że dawno mnie tu nie było. Właściwie wydaje mi się, jakby nie było mnie tu całe pokolenia, zwłaszcza, że jak spojrzałem na ten wpis (zacząłem go z niewiadomych przyczyn czytać od połowy) to się zdziwiłem, bo nagle jakaś Weronika się pojawiła.
    No nic, wróciłem. Bardzo ciekawie poprowadziłaś akcję i masz dużo racji z tymi numerem i z tym otwieraniem się na obcą nam osobę. Osoba, której nie znamy, ani nikt z naszych znajomych (szczególnie, że Zuzia nikogo takiego nie ma), nie może nas w żaden sposób skrzywdzić. Jest tylko numerem, kawałkiem informacji zapisanej w komputerze, który można łatwo usunąć i zapomnieć. Otwieramy się na takie osoby, bo nic nie ryzykujemy… To co innego niż rozmawianie ze znajomym, z przyjacielem, z rodziną. To po prostu bezpieczne…
    Pomysł z masturbacją trafiony w dziesiątkę. Dawno się tak nie uśmiałem (co akurat jest prawdą bo ostatnie dwa miesiące były wyjątkowo poważne i ponure…)

    Pozdrawiam. Następny komentarz napiszę jak przeczytam wszystkie pozostałe wpisy, chyba, że będę miał bardzo silną ochotę na ponowne skomentowanie ;)

    OdpowiedzUsuń