wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział piąty



Niewiele myśląc, o podanej godzinie Zuza udała się na przystanek. Światła uliczne już dawno pogasły. Tylko w pojedynczych oknach można było zauważyć nikłą poświatę dawaną prawdopodobnie przez lampkę. Nie przejmowała się tym. Zawsze lubiła ciemność. Chowała się w niej. Ona otulała ją swoimi ciepłymi ramionami. Dziewczyna ufała czerni. Umożliwiała jej ukrycie twarzy z wymalowanymi na niej emocjami. Zawsze instynktownie szukała schronienia. Bała się jasności, bo nie pozwalała na bycie niewidoczną. Wówczas jeszcze wierzyła w jej potęgę. Ale chwilę potem miała już w nic nie wierzyć.
Nie potrafiła sobie później przypomnieć, o czym wtedy myślała. Może o całym swoim życiu i o tym, w jak beznadziejnym była położeniu? Może o wiecznych kłótniach rodziców, napięciu i wypalającym ją stresie? Może o sobie? Może o swoich niezliczonych wadach i o garstce zalet, które usilnie starała się dostrzec? Tak naprawdę to wszystko polegało na szukaniu jakiegokolwiek diamentu wśród czarnych kawałków węgla. A przecież tego diamentu wcale tam nie było. Wtedy jeszcze w to wierzyła, ale… Ale chwilę potem miała już w nic nie wierzyć.
Wydarzenia z minionego tygodnia zupełnie wyleciały jej z głowy, kiedy bezmyślnie usiadła na ławce pod wiatą, słuchając muzyki przez swoje ulubione słuchawki i wpatrując się w wulgarne graffiti na ścianie. Zamknęła oczy i dała się ponieść melodii.
Nagle, w chwili przełączania nielubianej piosenki, do jej uszu doleciały czyjeś gwizdy. Chwilę później rozległ się cichy stukot stóp. Dziewczyna drżącymi rękami zdjęła słuchawki. Dźwięk stał się wyraźniejszy. 
Momentalnie powróciły do niej wszystkie złe wspomnienia. Przed oczami przewinął jej się krótki film złożony ze scen rozgrywanych w pewnym szkolnym schowku. Znieruchomiała. Zdała sobie sprawę z własnej głupoty i bezmyślności. Czy to możliwe, by dała się złapać w pułapkę? W gruncie rzeczy nie myślała nic, idąc na ten cholerny przystanek. Jej matki-pracoholiczki faktycznie mogło jeszcze nie być w domu i czasem wpadała na pomysł późnowieczornych zakupów, ale przecież nigdy nie zostawiała jej kartek, zawsze wysyłała tylko SMS-a i podjeżdżała pod dom…
Lawinę trwożących ją myśli przerwał sygnał przychodzącej wiadomości. Zuza odetchnęła z ulgą. To na pewno mama napisała, że jest już niedaleko.
Ale na wyświetlaczu nie wyświetlił się numer mamy.
Z duszą na ramieniu kliknęła „pokaż”. Zamarła.

Dzięki, szmato. Ułatwiasz mi zadanie.

Jej serce zaczęło uderzać rytmem palpitacji, a ciało drżeć z nadmiaru emocji. Próbowała trzęsącymi się dłońmi znaleźć kontakt „Mama”, ale w tej samej sekundzie ktoś wytrącił jej telefon z dłoni…
Poczuła uderzenie w twarz. Kolejny cios trafił ją w ramię. Zwinęła się z bólu i upadła. Czyjeś ręce zaczęły ciągnąć ją ku sobie.
– Nie… - wychrypiała.
– Masz deja vu, złotko? Nie znam głupszej dziewczyny od ciebie. Niby 5,50, a tak łatwo dała się podejść… Przyznam, że już zaczynałem tworzyć plan B…
Milczała. W głębi duszy wiedziała, że miał rację.
– Zostaw… mnie…
– O nie, bynajmniej nie zamierzam. Nie kolejny raz.
Rzucił nią. Wylądowała na ziemi. Uchyliła zaciśnięte ze strachu powieki.
Nie potrafiła rozpoznać tej okolicy. Jedynym źródłem światła był księżyc. Podniosła głowę i ujrzała jego twarz wykrzywioną w przerażającym grymasie i usta z groźnym uśmiechem szaleńca. Bała się.
Spróbowała krzyknąć. Nic z tego. Poczuła, jakby coś dużego i duszącego zamykało jej usta. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Obraz przed oczami zamazał się. Nie widziała już niczego poza niewyraźnymi białymi plamami rąk na tle czarnego krajobrazu.
Wiedziała przecież, co się właśnie działo, ale całą resztką sił próbowała wyprzeć tę wiadomość ze świadomości. Czuła jego ręce na swoim ciele. Czuła, jak wsuwają się pod ubranie i zdzierają je z niej. W jej skórę uderzyły małe igiełki chłodu. Trzęsła się. Z zimna? Z bólu wywołanego przez natarczywe ręce? Ze strachu? Z poczucia, że właśnie ktoś odziera ją ze skrzętnie ukrywanej prywatności? Prywatności? Czym jest prywatność? W tym momencie zapomniała, jak to jest ją mieć.
Rzucono nią na ławkę. Oczy roztworzyły jej się szeroko. Na niebie były tylko pojedyncze gwiazdy. Zawsze lubiła w nie patrzeć. Wtedy zdawało jej się, że czarny firmament zbliża się do niej pospiesznie i niedługo pochłonie bez reszty jej ciało i zalęknioną duszę. Co więcej, pragnęła tego każdą komórką obolałego ciała.
Coś dziwnego działo się z jej kończynami. Uderzały we wszystkie strony, ale były to ciosy tak słabe i chybione, że miała wrażenie, iż uderza w transparentny balon. Zaciskała nogi, ale ta siła była tak żałośnie mała, że ruch ten stawał się jedynie formalnością, odruchem, naturalną reakcją obronną, z góry skazaną na niepowodzenie.
Silne dłonie ścisnęły jej nagie piersi. Krzyczała już nie tylko z poniżenia i rozpaczliwego strachu, ale także bólu, który miał być jedynie zaczątkiem tego, co miało się za chwilę z nią stać. Poczuła uderzenia na całym ciele, poczynając na twarzy, kończąc na obnażonych pośladkach. Obce ręce rzucały nią we wszystkie strony.
– Dzisiaj inaczej się zabawimy… Przecież cię, kurwa, ostrzegałem, że zawsze dostaję to, czego chcę!
Nie miała siły dłużej protestować.  
Po kilku sekundach, które zdawały się trwać w nieskończoność, poczuła rozrywający ból w okolicy krocza. Nie było już niczego innego. Zniknęły gwiazdy, niebo, twarz chłopaka, jej kopiące powietrze nogi… Wszystko. Może to niebo w końcu spadło prosto na nią? Może musiała jedynie przedrzeć się przez jego raniącą kurtynę, by móc przejść na drugą stronę? Może ten ból nie był wcale ziemskim bólem połączonym z poniżeniem, ale uszlachetniającą, niebiańską serią ostatnich cierpień, które poprzedzały błogi odpoczynek? Przysięgała sama przez sobą, że starała się w to wierzyć, ale… Ale już wtedy nie wierzyła w cokolwiek.
W pewnym momencie ból fizyczny zmieszał się z wrzącą od impulsów psychiką i dał mieszankę, której nie mogła wytrzymać. Słyszała tylko ochrypłe jęki prześladowcy, nieprzerywane dźwięki uderzenia dłoni o ciało i własny spazmatyczny płacz połączony ze słabym, uporczywie powtarzanym „nie” uciekającym gdzieś daleko, nigdy nie wysłuchanym…
Czuła każdy jego ruch. Czuła wbijające się w nią obce ciało i napływające z każdego milimetra sześciennego skóry drażniące fale. Jej głowa poruszała się natarczywie do przodu i do tyłu, w rytm narzuconych ruchów. Zebrała w sobie resztki sił i zamachnęła się, trafiając w poruszającą w mroku twarz.
– Ty mała kurewko…  - wysyczał, fundując jej serię dziesięciokrotnie bardziej bolesnych ciosów.
Uniosła powieki.  Czuła strużki ciepłej krwi spływającej po jej udzie. Krew dziewczyny obdartej z wszelkiej godności. Krew upokorzenia. Krew strachu i bólu.
Nagle ów ból zyskał na intensywności. Obraz całkowicie się zamazał, aż zaczął powoli znikać. Jej krzyki zniknęły gdzieś w nicości, głos zaczął słabnąć, a kończyny zaprzestały próbom podnoszenia się.
Nie widziała już nic.
A może to nic było wszystkim?


__________________________________________________________

Wiem, że poleciałam z tą akcją, teraz wszystko trochę zwolni tempa, wciąż się bawię tym opowiadaniem. :)
Znów zawaliłam z publikacją, w sumie sama nie wiem, dlaczego. Za parę dni ferie i choć mam dość ambitne plany na te dwa tygodnie, to chyba znajdą się też leniwe dni na siedzenie przed komputerem... Wciąż nie widzę realnych szans na zakup nowego, ale jakoś dam radę.
Zaniedbałam też czytanie Waszych blogów, co zaraz lecę naprawić.
Całuję i ściskam. :* 

Dziękuję za każdy komentarz.

40 komentarzy:

  1. nie chce mi się czytać, ale pewnie fajne ; * hahahaha, żartuje ! oczywiście, że czytałam. wiesz, czytając to miałam wrażenie - jakby mi się to działo, chyba za bardzo poleciałam fantazją, albo tak miało być? nie wiem. genialne. przecież, to Ty piszesz, jak mogłoby być inaczej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dobrze, czytelnik powinien chociaż w niewielkim stopniu wczuwać się w sytuację bohatera... :> Wiesz, że już od początku Twojego komentarza wiem, kto go pisał? :*

      Usuń
  2. Wow... Tymczasowo tyle przychodzi mi na myśl.
    Jeśli chodzi o sam kunszt pisarski - początek rozdziału jest po prostu genialny! To, co pisałaś o czerni, ciemności, ukrywaniu, etc było piękne. A powtórzenie zdania "Ale chwilę potem miała już w nic nie wierzyć." daje naprawdę ciekawy efekt :)
    Jeśli zaś mówimy o rozdziale - nie spodziewałam się, że Zuza okaże się tak naiwna. Przecież zna swoją mamę i wie, że takie zachowanie do niej nie pasuje. Ale cóż? Każdy mógł się pomylić.
    Być może uznasz mnie za popapraną psychopatkę, ale bardzo podoba mi się opis sceny gwałtu. Skupiłaś się głównie na odczuciach bohaterki, a nie na samym czynie. Jestem mile zaskoczona, ponieważ czytałam wiele opowiadań, w których autorki umieszczały niewyszukane opisy, po których po prostu robiło się niedobrze...
    Rozdział fajnie napisany. Sprawiasz, że czytelnik zaczyna współczuć głównej bohaterce. Grasz na uczuciach, a to według mnie klucz do sukcesu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie potrafią być dużo bardziej naiwni, a to pewnego rodzaju wyjaskrawienie tego, w jakiej agonii Zuza żyła w tamtym okresie. :)
      Nie chciałam, by wyszedł jakiś super patetyczny opis gwałtu, ale z drugiej strony opisywanie penetracji w nieskończoność byłoby nie tylko nieprzyjemne, ale na dodatek nudne, więc postawiłam na jako taki kompromis. Uczuć jest dużo, bo akcja musi trochę zwolnić teraz... :)
      Dziękuję za opinię.

      Usuń
  3. Kurczę, nie spodziewałam sie, ze ten chłopak tak szybko ponowi to, co zaczął i ze Zuza okaże sie tak nierozsądne po poprzednim epizodzie... Juz wtedy, gdy zaczęłaś notke i było to zdanie, ze nie wierzyła juz w nic, wiedziałam, ze dobrze nie bedzie (bardzo dobry zabieg językowy swoja droga)... Ale zeby az tak.... Myslalam, ze juz to zostawisz... Prżerazliwie jej współczuje...mysle, ze wybrałaś dobry sposob na opisanie tej okropnej sytuacji :( slow brak... Jutro o 16 bedzie u mnie news, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, jestem :). Dziękuję Ci za krótkie rozdziały, bo mogę być na bieżąco mimo ogromu nauki i egzaminów dyszących w kark ;).

    Po poprzednim rozdziale właśnie takiego zwrotu akcji się spodziewałam, ale mimo wszystko było to obrzydliwe i upokarzające. Wygląda mi to na bardzo zaplanowaną akcję, tylko dlaczego? Dlaczego on tak bardzo chce skrzywdzić Zuzę, jakie ma ku temu powody?
    Tak się zastanawiam, czemu ona nie mogła rozpoznać tej okolicy, skoro nadal znajdowała się w pobliżu przystanku?

    Chwilami masz strasznie dużo krótkich zdań, jakby urywanych, to trochę sprawia wrażenie zacinania się przy czytaniu ;).
    "Ale chwilę potem miała już w nic nie wierzyć. / Nie potrafiła sobie potem przypomnieć" - powtórzenie potem-potem
    "kiedy bezmyślnie usiadła na ławce pod daszkiem" - czy nie byłoby zgrabniej napisać, że pod wiatą? ;)
    "Krzyczała już nie tylko z poniżenia i rozpaczliwego strachu, ale także bólu, który miał być tylko" - powtórzenie tylko-tylko


    --
    The Story of Ramona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie, jakie wymienił - zawsze dostaje to, czego chce. :) Typ człowieka, który nie spocznie, póki nie osiągnie tego, co sobie wymyślił.
      Nie rozpoznała okolicy, ponieważ przestało do niej docierać, gdzie się znajduje. Myślała tylko o tym, co się dzieje.

      Ślicznie dziękuję za wymienienie pomyłek, zawsze mogę na Ciebie liczyć. :*

      Usuń
    2. No wiem, wiem, ale to takie strasznie... dziecinne... Jakoś doszukiwałam się drugiego dna, moje skrzywienie :P.
      Ale to, że przestało do niej docierać w znaczeniu wcale nie pokrywa się z tym, że nie poznawała swojej okolicy :P.
      Btw to w ogóle okropne, że on ją zgwałcił tak publicznie :/.

      Do usług :).

      Usuń
    3. Nie do końca publicznie, w moim założeniu wyniósł ją gdzieś na zbocze jakiegoś lasu czy czegoś, więc straciła orientację.

      A dziękuję, pewnie jeszcze na tym skorzystam. :D

      Usuń
    4. Aaaa, bo nie opisałaś, że on ją ciągnął do lasu czy gdzieś :P. Na tyle lakoniczne, że w moim mniemaniu to nadal był przystanek :P.

      Nie krępuj się :D.

      Usuń
    5. Bardzo możliwe, nie zwróciłam uwagi na taki niuans. :>

      :*

      Usuń
  5. Polecieć, poleciałaś, ale przynajmniej nieźle opisane, chociaż te rozmyślania bohaterki pomiędzy... trochę nie na miejscu.
    I znowu nie dostałam powiadomienia :(
    Pozdrawiam,
    Farfadeta [chwytaj-ogien][dusza-z-dymu]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal nie mogę skomentować Twojego bloga, a nie mamy innego kontaktu - nie wiem, dlaczego tak się dzieje, mnie też to frustruje...
      To już bardziej moje przemyślenia, jeśli mam być szczera. :D

      Usuń
    2. O, dzięki. Zapiszę sobie. ;)

      Usuń
    3. Tylko się najpierw odezwij, bo jak wstawisz link, to mój komunikator w ogóle mi tej wiadomości nie wyświetli XD

      Usuń
    4. Okej, zaraz napiszę. :D

      Usuń
  6. Więc tak... poleciałaś z akcją, oj poleciałaś, ale... nie wydaje mi się to grzechem. Jak już mówiłam wcześniej, niektórzy nie potrzebują lania wody. U Ciebie jakoś nie wyczuwam specjalnego "gonienia" z akcją. Jest to chyba Twój naturalny sposób pisania.

    Przemyślenia bohaterki... mogłoby być ich więcej, ale nie jest tak, że jest ich za mało. Rozumiesz? To nie gryzie to bardzo, ale jak mówię, nie obraziłabym się o [parę linijek więcej właśnie uczuć. Bo opisywanie uczuć wychodzi Ci świetnie, co zdążyłam zauważyć już na Twoim blogu z partówkami ;) Niezmiernie żałuję, że go usunęłaś... jak mogłaś? ^^ :P

    Jeszcze na koniec... bardzo podobało mi się ostatnie zdanie. Ostatecznie nadało temu rozdziałowi takiego mrocznego, lekko przerażającego klimatu. Mam nadzieję, że dobrze to interpretuję i o to Ci właśnie chodziło ;)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Lisiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, czy jest naturalny - na razie kombinuję z różnymi tempami i stylami, być może znalazłam właściwy?
      Uczucia, powiadasz. W każdym rozdziale się na nich skupiam, bo sama uwielbiam o nich pisać, co zresztą wiesz. Usunęłam tego bloga, bo najpierw chcę doprowadzić do końca jakąś dłuższą historię - potem się zobaczy, mam już jakieś tam plany. :)
      Zdradzę Ci, że ten opis jest po części zerżnięty z mojego innego opowiadania (właśnie takiej partówki), której nigdzie nie publikowałam. Pamiętam, że to zdanie już wtedy jakoś mi tam pasowało i choć sporo zmieniłam, nie potrafiłam go wyrzucić. Może i dobrze. :D

      Usuń
    2. Ale mogłaś zawiesić... lubiłam wracać do Twoich partówek. A tak już nie mogę. Wstydź się :P

      Oj, dobrze, dobrze ;) Ten opis jest świetny :*

      Usuń
    3. Oj tam, może jakieś jeszcze dodam do archiwum, kiedy założę innego bloga, gdzieś w przyszłości... Zawsze możesz do mnie napisać, to Ci jakąś wyślę. :D

      Dziękuję. :*

      Usuń
    4. Nie ma za co ;)

      To w takim razie ślicznie proszę na : lisiak.grzechy@gmail.com wysłać mi wszystkie opowiadania, które tam zamieściłaś :P

      Usuń
    5. Okej, wyślę. ;) Tylko to jakoś w weekend lub po weekendzie, muszę przegrzebać archiwa.

      Usuń
  7. Już od kilku minut siedzę przed ekranem komputera i co chwilę usuwam komentarz, który zaczynam pisać. Wszystko przez to, że naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Jedyne, co mi się nasuwa to po prostu krótkie i niezbyt treściwe "wow".
    Ten rozdział był świetny. Pod względem wydarzeń, ale także pod względem emocji, które go przepełniały. Na początku pomyślałam, że chyba moim ulubionym fragmentem będzie pierwszy akapit. Bardzo spodobała mi się opis nocy.
    No a potem przeczytałam resztę i wtedy właśnie mnie zatkało. Było tam tak dużo emocji, ale nie takich "zwykłych" emocji, które sprawiają, że lepiej rozumiem główną bohaterkę, tylko takich, przez które nie wiem co powiedzieć. Brakuje mi słów, żeby powiedzieć to, co myślę. Do głowy przychodzi mi jeszcze jedynie bardzo banalne określenie "to było mocne".
    To chyba najbardziej chaotyczny komentarz w moim życiu.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm... Tak, jak podejrzewałam, dopadł ją na przystanku. Twój opis przypadł mi do gustu. Wydaje mi się, że ofiara zawsze walczy, a jej ciosy zdają się jej samej wiotkie, chybione. Wiadomo, że z dużo silniejszym oprawcą nie wygrasz.
    I kiedy odpływała... Widziałam to swoimi oczami.
    Ciekawy rozdział, bardzo ciekawy. Zastanawiam się, kto ją znajdzie w takim stanie.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  9. chcesz porządnego kopniaka abyś w końcu zaczęła pisać regularnie? ja z chęciom Ci go zaserwuje xd
    Rozdział podbił moje serce, mimo że sceny, które się w nim pojawiły nie były zbyt przyjemne. normalnie zdwajacie mi tu tego debila, sama osobiści go wykastruje!
    nie rozumiem czemu Zuza nie zauważyła, że to podstęp. ja tam czułam go na kilometr. grrr biedna dziewczyna ;(
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę dziwne proporcje między opisem wydarzeń a jej przemyśleń, ale to już kwestia gustu.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! Umieram z ciekawości co będzie z nią dalej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż się popłakałam. Jestem w takim nastroju teraz, więc może dlatego. Nie wiem jak możesz być taką okrutną autorką...
    Naprawdę cudownie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Brak mi słów. Poważnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że taka sytuacja prędzej czy później nastąpi, ale nie sądziłam, że tak szybko i tak... brutalnie? Swoją drogą, Zuzia powinna bardziej uważać. Wiedziała, że ten gnojek na nią czyha, a mimo to poszła na ten przestanek wieczorem. Taka ufna i naiwna. Jak owieczka prowadzona na rzeź. Współczuję jej. Czytając ten rozdział, tak bardzo wczułam się w jej sytuację... aż za bardzo. Mam nadzieję, że po tym wszystkim będzie w stanie jeszcze uwierzyć w ludzi, zacząć życie od nowa. Trzymam za nią z całej siły kciuki.

    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nareszcie miałam czas przeczytać ;) Wyszedł Ci ten rozdział bardzo dobrze, ale nie podobał mi się zwrot, ze "jej serce zaczęło uderzać rytmem palpitacji". Dziwnie to brzmi, ale może tylko dla mnie. I jeszcze niepodobał mi się każdy milimetr sześcienny :p A tak to bardzo dobra akcja, opisana rewelacyjnie, aż zapierało dech w piersiach. Czekam na następny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę nad tymi zwrotami w wolnej chwili. Nie pamiętaj już, o co mi chodziło, to element starego opisu. Dzięki, Myszko. :*

      Usuń
  14. Podpisuję się pod tym, co napisała Vivienne Crenshaw wszystkimi kończynami! Mimo, że opisałaś gwałt bardzo obrazowo i emocjonalnie, to nie był on wulgarny. To lubię. Proszę o więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nareszcie dotarłam i ja :)
    W drugim zdaniu nie pasuje mi czasownik „dawane”. Może „rzucane” zabrzmiałoby lepiej?
    Najgorzej jest wtedy, gdy powtarza się ciągle jedna fraza. Tak jak tutaj „Ale chwilę potem miała już w nic nie wierzyć”. Za każdym razem, gdy się je czyta, po plecach wędrują nieprzyjemne ciarki. Z drugiej strony, czeka się jednak na TEN moment :) Aj, ta ludzka psychika…
    No i kicha! Jakoś wierzyłam, że po raz kolejny ktoś wyłoni się zza rogu, ale jak komuś wali się życie, to zazwyczaj od początku do końca…
    Ciekawi mnie teraz, co zrobisz, żeby jakoś polepszyć losy bohaterki, bo chyba nie może być źle już do końca?
    Oby.

    Krótki tekst, ale to świetnie, bo czytanie nie powinno męczyć, a przynosić refleksje i właśnie udało Ci się stworzyć coś takiego.

    Czekam na kontynuację
    [drogi-które-znasz]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię różnorakie zabiegi językowe, zawsze jest ciekawiej podczas czytania (a podczas pisania to już w ogóle). Skoro udało mi się w Tobie wzbudzić ciekawość, to mogę sobie przybić 5! Tak trzymaj, Daff, tak trzymaj!

      Usuń
  16. Wchodzę, patrzę... "Czytałem... Ale gdzie jest mój komentarz...?" Cóż... Wygląda na to, że do tej pory nie skomentowałem, za co bardzo przepraszam.
    Oczywiście jak zawsze mogę się zgodzić z częścią słów i nie zgodzić z częścią czynności. Po pierwsze przez wiele, wiele lat bałem się ciemności. Nie wiedziałem, co tam jest… albo kto. Po jakimś czas mi się zmieniło. Ciemność to bezpieczeństwo, jasność to wystawienie się „na strzał”, dlatego kiedy tylko mogę ukrywam się w ciemnościach obserwując jasność i wsłuchując się w ciemność na około mnie. Dlatego zgadzam się z Zuzą. Z drugiej strony muszę kategorycznie zaprotestować. Jeśli się denerwujesz i słyszysz coś za sobą to nie siedzisz bezczynnie. Przynajmniej się odwróć! Wyciąganie telefonu w takiej chwili też jest bezsensu. Nic by to już nie dało…
    To znaczy, zrozum. Nie krytykuję twojego stylu pisania. Wszystko to, co napisałaś stworzyło atmosferę, pokazało charakter Zuzy i jej przeciwnika (przeciwników?). Ja po prostu postawiłem się na jej miejscu i nie potrafię przejść obok takiej głupoty bezczynnie :)
    Ciekawe. Naprawdę. Ciekaw jest, co zrobi potem, czy i komu o tym powie. No i oczywiście, kto już o tym wie. Przy okazji muszę się zapytać – czy jesteś pewna użycia „bynajmniej nie”? Wydaje mi się, że jest to błąd…
    Pozdrawiam i do następnego razu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi bardziej o to, że ona skamieniała ze strachu i nie wiedziała, co zrobić. Choć być może zabrzmiało to dwuznacznie, w wolnej chwili przypatrzę się temu fragmentowi. I temu wyrażeniu również, dziękuję. ;)

      Usuń
  17. Jestem tutaj pierwszy raz i choć nie czytałam tego opowiadania od samego początku, to śmiało mogę powiedzieć, że ten rozdział pochłonęłam jednym tchem. Przykuwa uwagę i myślę, że nie tylko moją sądząc po wcześniejszych komentarzach :)

    Pozdrawiam i czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń